Jeszcze o zmarłym burmistrzu Władysławie

Msza św. w intencji śp. Władysława Kiragi.
Jak do publicznej wiadomości (FB, 6 stycznia br.) podał pan Tomasz Andrzejewski (cytujemy post):
„Zawsze będzie w naszej pamięci, przyjaciele pamiętają i właśnie od Nich, w tym od Burmistrza, odbędzie się msza za duszę zmarłego w niedzielę 09.01.22 r. o godz. 13 .00 w kościele w Nowym Warpnie. Serdecznie zapraszamy.”

Mgła niepamięci.

W drugą rocznicę śmierci Władysława Kiragi.

Krucha jest ludzka pamięć. I niczym przysłowiowa łaska ludu na pstrym koniu jeździ. Dwa lata temu, w sobotę 4 stycznia zmarł Władysław Kiraga, były burmistrz Nowego Warpna. Wcześniej pełnił również odpowiedzialne stanowiska: wiceburmistrza i przewodniczącego Rady, ale jego najwybitniejsze osiągnięcia wiążą się epoką 2006-2018, kiedy był samodzielnym rządcą nowowarpieńskiej gminy.

Przedwczesna śmierć popularnego samorządowca wywołała falę smutku i żalu. W niecały tydzień później, 10 stycznia, wyrazem powszechnej, a wdzięcznej pamięci była liczba żałobników uczestniczących w ceremoniach pogrzebowych. Finalnie, na nowowarpieński cmentarz przybyło dobrze ponad tysiąc osób. Znaczną część tej wspólnoty stanowili znajomi i przyjaciele spoza terenu gminy, lecz przeważali nowowarpianie, wyrażając swą obecnością wdzięczność wobec Zmarłego. Za wszystko, co uczynił dla dobra gminy i jej mieszkańców.

Minęły dwa lata od chwili Jego śmierci. We wtorek, 4 I, czekaliśmy przez cały dzień zastanawiając się czy ktoś sobie o Zmarłym przypomni? Nie było żadnej wzmianki, nie wspomniał nikt. Dwa lata i mgła niepamięci zaczęła osnuwać sylwetkę charyzmatycznego Burmistrza, który „wyciągnął” Nowe Warpno z grożącego upadłością marazmu, jaki ogarnął gminę, gdy zakończyła się epoka kilkuletniej prosperity związanej z istnieniem strefy wolnocłowej. Musiał też przezwyciężyć skutki nikczemnych działań osób, dla których gmina zdawała się być sienkiewiczowskim „postawem czerwonego sukna”.

Wyzwania podjął odważnie, z trudności wybrnął zwycięsko, dokonał wiele. W momencie ostatniego pożegnania dla uczestników pogrzebu było wręcz oczywiste, że tylko kwestią czasu jest zasłużonej postaci trwałe upamiętnienie.

Początkowo z ideą zgadzali się niemal wszyscy. Krzyżowały się propozycje: głaz albo tablica pamiątkowa, może nadanie nazwy jakiejś publicznej przestrzeni. Mówiono nawet o pomniku. Ten ostatni pomysł bardzo się nam spodobał. Oczyma wyobraźni ujrzeliśmy odlaną z brązu ławeczkę z figurą siedzącego na niej burmistrza, ustawioną przy narożniku ratusza, naprzeciw statuy Hansa Hartiga.

Jedno jednakże było i nadal pozostaje jasne. Rozstrzygający głos inicjatywny i wykonawczy mają mieszkańcy miasta i gminy. Inni, nawet najbardziej życzliwi, mogą jedynie w ich przedsięwzięciach pomóc.

Inter arma silent Musae. W czasie wojny milczą Muzy. W niespełna trzy miesiące po śmierci Burmistrza Polskę ogarnęła covidowa zaraza. W panice, wzmaganej powodzią słusznych i idiotycznych restrykcji zagadnienia kulturalne chwilowo odeszły w niebyt, a pamięć o zmarłych zastąpiła troska o jeszcze żywych.

Temat odżył na chwilę w połowie 2020 r. lecz wtedy, dość niespodzianie ujawnili się „malkontenci”. Niewielka, krzykliwa grupka dawnych przeciwników nieżyjącego Burmistrza zaczęła sączyć do „wpływowych uszu” rozmaite wątpliwości, twierdząc, że Zmarły był postacią kontrowersyjną, popełniał błędy i jego uhonorowanie może wywołać społeczny protest oraz przysporzyć kłopotów obecnej władzy.

A władza, jak to władza – bardzo kłopotów nie lubi, szczególnie kiedy ma ich dość sporo na co dzień. Nie wchodząc w prawdziwość pomówień mniemanie „życzliwych” ideę upamiętnienia Władysława Kiragi wygaszono, ponoć tylko chwilowo, lecz sądząc po braku jakichkolwiek wzmianek o drugiej rocznicy śmierci – prawdopodobnie na stałe. Choć „sprawiedliwość dziejowa” nakazywałaby jednak inne postępowanie. Cokolwiek nie powiedzieć zmarły Burmistrz walnie się przyczynił do zwycięstwa obecnej ekipy w minionych wyborach. Krucha jest ludzka pamięć.

A przecież potrzeba naprawdę niewiele, aby niedopatrzenie naprawić. Gmina ma stałe problemy finansowe? Prawda, jak każda. Zapomnijmy więc o pomniku, głazie, czy nawet tylko tablicy pamiątkowej. Lecz są sposoby uczczenia pamięci zupełnie bezkosztowe. W gestii Rady jest nazewnictwo placów, obiektów i ulic. Czy tak trudno uczynić patronem jakiegoś fragmentu miasta Zmarłego? Może promenady? Może nabrzeża? Może któregoś z bezimiennych placów? A może warto się zwrócić do powiatu i otrzymawszy zgodę nazwać imieniem Władysława Kiragi długi odcinek szosy łączącej Dobieszczyn z Nowym Warpnem (dokładniej: z Karsznem)? Wszak remont, a praktycznie powstanie tej bardzo ważnej trasy to również jego zasługa. Powiat nie miał środków na jej stworzenie, Burmistrz Nowego Warpna je wówczas wyłożył.

Taka inicjatywa niemal nic nie kosztuje. Wystarczą: uchwała Rady Miejskiej, dwie tablice informacyjne i koszt skromnego otwarcia nowo nazwanej przestrzeni. Trzy – cztery tysiące złotych przy współczesnych cenach. Tyle to da się zebrać pośród mieszkańców gminy jeśli w jej kasie nic nie ma. Choć mało prawdopodobne, aby naprawdę tak było. Problemem jest tylko wola, a ta wynika z potrzeby.

………………………………………………..

Z niezapomnianym śp. Władysławem Kiragą niżej podpisanemu dane było współpracować mniej więcej przez dwie dekady. Ceniłem Go bardzo, łączyła nas przyjacielska zażyłość. Dlatego, choć jestem „z zewnątrz” – na tyle jestem „nowowarpieński”, by o upamiętnienie Zmarłego publicznie się dopominać.

Jan Antoni Kłys

4/5 stycznia 2022

Odznaczenie Prezydenta RP
dla ks. kanonika W. Szczurowskiego

W dniu 19 października 2021 r. w Belwederze odbyła się uroczystość wręczenia Orderów Odrodzenia Polski i Medali Stulecia Odzyskanej Niepodległości osobom duchownym z okazji Narodowego Dnia Pamięci Duchownych Niezłomnych.
Aktu dekoracji, w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, dokonała Grażyna Ignaczak-Bandych, szef Kancelarii Prezydenta RP.” Jak czytamy na stronie internetowej:
https://www.prezydent.pl/aktualnosci/ordery-i-odznaczenia/art,701,odznaczenia-z-okazji-narodowego-dnia-pamieci-duchownych-niezlomnych.html
„za wybitne zasługi dla niepodległości Polski, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w kraju, za niesienie posługi duszpasterskiej” różnymi krzyżami Orderu Odrodzenia Polski odznaczono dziewięciu duchownych (czterech pośmiertnie).
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał ks. kan. Waldemar Szczurowski, wicedziekan i proboszcz parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Policach-Jasienicy.
Zasłużonemu Duszpasterzowi składamy serdeczne gratulacje.

Dlaczego Krzywousty?

Niniejsze przedłożenie nie jest artykułem naukowym, ani nawet popularnonaukowym. Ma formę eseju historycznego, czyli autorskiej refleksji, odwołującej się wprawdzie do materiałów historycznych, ale dopuszczającej hipotezy, prywatne teorie i koncepcje niesprawdzone. Taka forma wydaje się być najwłaściwszą dla przeprowadzenia rozważań o początkach Polic.

Kiedy obchodzimy kolejne rocznice powstania miasta Police odwołujemy się (słusznie) do upływu lat od roku 1260 – daty lokacji miasta na prawie magdeburskim z woli pana tych ziem Barnima I Dobrego. Zdarzenie nie wywołuje wątpliwości, treść aktu lokacyjnego znamy, późniejsze wypadki również. Warto jest jednak zauważyć, że książę Barnim nie zakłada Polic od podstaw, lecz czyni miastem całkiem pokaźną osadę istniejącą od…?

I to jest główne pytanie: kiedy i jak powstałą?

Wiadomo, że obok późniejszych Polic, na otoczonym lasem nadodrzańskim wzniesieniu, mniej więcej od IX do początków XII wieku istnieje obronny gród, a u stóp wzniesienia, rozwija się osadnictwo, mające charakter podgrodzia. Wg archeologów (badania niemieckie i polskie) niewielka osada podgrodowa sięga mniej więcej terenów dzisiejszego „starego kościoła” i cmentarza (parku Staromiejskiego). Wiemy też, że ślady osadnictwa w tym rejonie gasną na początku XII stulecia, natomiast obok, nieco na północ, na obszarach zwanych „polie” (prawdopodobnie pole, polana, równina) w tym samym czasie powstaje nowa osada. Co było powodem i czy dokonał się transfer mieszkańców „starego” grodu i podgrodzia?

Zapewne tak, choć nie można wykluczyć jakiejś fali nowego osadnictwa. Ważne są dwie inne informacje. Otóż obie dziedziny są odrębne, strukturalnie i własnościowo.

Dowodzą tego dwa fakty. W dokumentach z połowy XIII wieku mamy informację, że w latach 1249-1254 późniejsze miasto Police stanowiło własność rycerza Bartłomieja z Polic. Prawdopodobnie był to Bartłomiej (II) Młodszy, XIII-wieczny możnowładca pomorski, członek rodu Świętoborzyców, syn kasztelana szczecińskiego Warcisława Młodszego.1) Skoro jego władanie ponadstuletnią osadą zanika po roku 1254, a o miejscu decyduje książę – wynika stąd wniosek, że od początku była to ziemia państwowa (książęca), oddana w dzierżawę, a kiedy dzierżawca, zapewne bezpotomnie, umarł – dziedzina (wraz z osadą) wraca do ówczesnego skarbu państwa i o jej ostatecznym przeznaczeniu decyduje książę, lokując tu miasto.

Inne są losy dawnego grodziska. Jest traktowane odrębnie w stosunku do nowo lokowanych Polic. W roku 1298 książę Otto I nadaje je mieszczanom szczecińskim, G. i J. Hovenerom. Akt nadania wspomina wówczas o ulokowanej w pobliżu góry jakiejś małej osadzie (vicus), „określanej wówczas wtórną nazwą Borchwal”. Kiedy po rezygnacji Hovenerów z wspomnianych włości (sprzedaż praw senioralnych Szczecinowi), w roku 1321, ten sam książę Otto I darowuje miastu Szczecinowi Police – nadanie obejmuje również górę grodową, ale o żadnej pobliskiej osadzie mowy już nie ma.

Co z tych zapisów wynika? Potwierdzenie, że grodzisko mścięcińskie i pierwotne Police to dwie różne przestrzenie, zarówno geograficznie, jak i formalno-prawnie. Police już dawno istnieją, a znacznie od nich starsze (najmniej o dwa stulecia), wygasłe grodzisko, utrzymuje swoją (pojęciową) odrębność aż do końca XIII wieku. I dopiero, gdy nie ma już tu realnego osadnictwa – wraca, a raczej zostaje wliczone do zasobów skarbu państwa (książęcego).

Proces wygaszania aktywności grodziska (i minipodgrodzia) wiąże się ze zmianami polityczno-administracyjnymi wynikającymi z powstania i rozwoju Księstwa Gryfitów. Gród mścięciński, należący w fazie plemiennej prawdopodobnie do linii grodów obronnych nad Odrą, chroniących wschodnich Połabian przed zakusami pomorskich Wkrzanów (tak: Jakub Matura za profesorem Janem Marią Piskorskim) z chwilą powstania scalającego plemiona państwa przestaje być potrzebny. Wchodzi w obręb kasztelanii (szczecińskiej), najpierw struktury grodowej (grody + terytoria), później już tylko terytorialnej (landwójtowskiej). A ponieważ grodzisko na mścięcińskim wzgórzu (północny stok) z samej natury wielkich perspektyw rozwojowych nie miało – po prostu wygasa. Przyszłość należy teraz do pobliskich Polic.

Szukając istotnej przyczyny skrótowo opisanych przemian niepodobna pominąć wydarzeń z pierwszego trzydziestolecia XII wieku. Wtedy bowiem Warcisław I (pierwszy potwierdzony historycznie władca Gryfitów) przekształca pogański jeszcze zalążek państwa w pełnoprawny element ówczesnej Europy. A akuszerem tego procesu jest postać polskiego księcia – Bolesława Krzywoustego. Wraz z nim docieramy do początków Polic.

Praprawnuk, w prostej linii Bolesława Chrobrego, należał do najwaleczniejszych Piastów szczególnie zainteresowanych Pomorzem. Gdańskie zdobył, Szczecińskie – zhołdował. W przeciwieństwie do poprzedników (Mieszka I i Chrobrego) uzależnienie nowo powstającego państwa Gryfitów miało charakter wieloletni. O ile wcześniejsze obecności Piastów na dzisiejszym Pomorzu Zachodnim miały charakter epizodyczny, podległość lenna Warcislawa I, po długotrwałych walkach Krzywoustego z „Pomorcami”, była oficjalna i relatywnie trwała, mimo prób lennika zmierzających do uwolnienia się od tej zależności. W zasadzie do śmierci polskiego księcia (1138), ponownie „przywołany do porządku”2) władca Gryfitów był lennikiem księcia Polan.

Osobistą zasługą Bolesława Krzywoustego było doprowadzenie do chrztu ówczesnego państwa Gryfitów, a na pewno tzw. Pomorza Szczecińskiego. Był bowiem promotorem pierwszej (nieudanej) misji Bernarda Hiszpana, a później skutecznej akcji św. Ottona z Bambergu. Czas misji łączy się z potwierdzonym historycznie zanikiem „cywilizacji mścięcińskiej” (gród na wzgórzu) i przeniesieniem osadnictwa w rejon obecnego rynku, co uznaje się za początek Polic.

Ponieważ nie ma żadnych przesłanek pozwalających sądzić, że doszło do jakichś wydarzeń gwałtownych, historycy łączą wygaszenie pierwotnego osadnictwa w Mścięcinie z powstaniem nowego centrum osadniczego na terenie pobliskich pól lub bagnistych przestrzeni nad Łarpią (kwestia interpretacji terminu „polie”), a to z kolei z założeniem przez biskupa Ottona pierwszego kościoła (właściwie jego pierwocin, tzw. półprezbiterium) w miejscu, gdzie później stały kolejne świątynie (bo było ich kilka), czyli w centrum dzisiejszego polickiego rynku.

Hipoteza jest racjonalna, na terenie mścięcińskiego grodu śladów pogańskiej świątyni nie było, gród na takie przedsięwzięcie był zbyt mały, zresztą obiekt kultu byłby niepożądaną konkurencją dla dużego chramu Trzygława w znacznie większym, a nieodległym Szczecinie.

Trudno jednak przypuścić, aby znany z sumienności Apostoł Pomorza w osobie św. biskupa z Bambergu, pominął leżącą na trasie jego misji pogańską osadę, tak blisko położoną koło stolicy regionu. Siły (w przeciwieństwie do Szczecina) nie musiał stosować, wystarczyło, że na ziemi „niczyjej”, czyli będącej własnością państwową (księcia Warcisława) ufundował zalążek kościoła, objęty patronatem panującego, którego woli niebezpiecznie się było sprzeciwiać.

Jeśli nieopodal świątyni powstały inne obiekty mające charakter państwowy (np. siedziba przedstawiciela komesa), a w okolicy stosowano politykę nadań – nowe centrum osadnicze było atrakcyjne.

Tak, czy inaczej trudno nie dostrzegać zbieżności czasowej między zanikiem znaczenia i wyludnieniem się grodu w Mścięcinie a misjami Ottona pod patronatem Warcisława realizującego wolę suwerena – Krzywoustego.

Można więc z dużym prawdopodobieństwem twierdzić, że u genezy założenia Polic leży w dużej, jeśli nie podstawowej mierze, chrystianizacja Pomorza Szczecińskiego, a tę zainicjował i nad nią czuwał książę Bolesław Krzywousty. Jemu więc – pośrednio – zawdzięczamy powstanie późniejszych Polic. I jest to wystarczający powód, by pamięć księcia utrwalić.

Postać i rolę Bolesława Krzywoustego doceniono w powojennym Szczecinie nazywając jego imieniem jedną z głównych arterii miasta. W Policach był postacią właściwie nieznaną. Prawdopodobnie z racji niewiedzy o jego związkach z powstaniem późniejszego miasta, jak również ze względu na zniekształcenia propagandowe okresu PRL. Do nieprawdziwej wizji „powrotu na odwieczne piastowskie ziemie” nie pasowała prawda historyczna o akcydentalnej tu obecności Mieszka I i Chrobrego, ani o zhołdowaniu Pomorza mieczami wojów Krzywoustego. A już uwypuklanie chrystianizacji państwa Gryfitów jako największego osiągnięcia polskiego księcia, wprowadzającego obcych Polanom pogańskich „Pomorców” w krąg ówczesnej cywilizacji europejskiej było ujęciem, o którym w ogóle nie chciano (i nie można było) mówić. 3)

Przypisy

  1. Bartholomeus de Polyz , ur. ?, zm. przed 1260
  2. Po zdradzie i złupieniu Płocka w 1128
  3. Długotrwały podbój Pomorza Zachodniego przez Krzywoustego w oczywisty sposób zaprzecza peerelowskiej tezie jakoby to były „prastare, piastowskie ziemie”.

Polic chwile uroczyste

Na dość pochmurnym na co dzień polickim niebie społeczno-kulturalnym błysnęły w minionym tygodniu dwa symboliczne wydarzenia.

W piątek, 24 września, na trawniku obok Urzędu Miasta odsłonięto wolnostojący, okazały herb Polic. Dla uczczenia 75 rocznicy istnienia polskiego miasta, które przez ponad rok od zakończenia II wojny było pod radziecką okupacją (tzw. Enklawa), która dopiero 25 września 1945 r. została zakończona, a zrujnowane i rozszabrowane miasto oddano Polakom.

Herb jest duży, ma charakter płaskorzeźby wykonanej techniką metaloplastyki, brakuje mu jednak tabliczki informującej o okolicznościach jego wykonania i ustawienia. Zastępuje ją duży baner w tle, lecz gdyby uległ zniszczeniu (np. przez wandali) instalacja przestanie być zrozumiała. Brak ten można naprawić dokładając stosowną informację na metalowej tabliczce przymocowanej do kamiennej podstawy postumentu.

Piątkowa uroczystość zgromadziła kilkadziesiąt osób – kilkoro radnych, gości oraz pracowników Urzędu Miejskiego. Odsłonięcia dokonali Burmistrz Polic Władysław Diakun wraz z Andrzejem Rogowskim, przewodniczącym Rady Miejskiej. Obiekt poświęcił ks. kanonik dr Piotr Gałas, nowy proboszcz parafii św. Kazimierza w Policach.

Dzień później, w sobotę 25 września odbyła się uroczystość nadania imienia księcia Bolesława Krzywoustego przestrzeni okolonej dzisiejszymi ulicami: Rycerską, Grunwaldzką i Wojska Polskiego, symetrycznej do dawnego rynku, dziś noszącego nazwę placu Bolesława Chrobrego.

Historia tego miejsca bierze swój początek w końcu lat 50. XX w., kiedy na fali amoku rozbiórkowego dewastującego staromiejska zabudowę podjęto decyzję  o rozbiórce południowej pierzei dawnego rynku. Na miejscu dawnych kamieniczek oraz należących do nich zabudowań gospodarczych powstało puste miejsce, któremu później nadano postać miejskiego skweru. Na progu dziejów samorządnych Polic był to teren porośnięty krzewami, na którym dominował „okrąglak” mieszczący kantor/lombard, punkt sprzedaży autobusowych biletów oraz miejski szalet. Dawne ambicje estetyczne przypominała mocno nadwyrężona czasem ażurowa rzeźba „polickiej Sediny” i nieczynna fontanna. Z początkiem obecnego stulecia był to już obraz „nędzy i rozpaczy”.

Źródło powyższego zdjęcia:
http://rewitalizacja.police.pl/aktualnosci/181-konsultacje-spoleczne-lokalnego-programu-rewitalizacji.html

Przestrzeń została uratowana za sprawą programu rewitalizacji Starego Miasta. W roku 2012 gmina zdobyła poważne dofinansowanie (70 %) i kosztem nieco ponad 2 mln zł zaniedbany skwer przekształcono w atrakcyjną przestrzeń publiczną. Dziś jest to miejsce różnych imprez kulturalnych, mające znaczny potencjał rozwojowy. Przez długi czas wyraźnie wyodrębniony plac był jednak bezimienny i określany mianem „placu obok placu Bolesława Chrobrego”.

Kilka lat temu, po rozważeniu różnych możliwości, Rada Miejska w Policach przyjęła propozycję nadania tej przestrzeni imienia księcia Bolesława Krzywoustego.

Patronat wielorako uzasadniony. Postać kolejnego Piasta, w prostej linii praprawnuka Bolesława Chrobrego, nie tylko pasuje do symetrycznej przestrzeni dawnego rynku (a wcześniej placu ze starym kościołem i pierwszym ratuszem) nazwanej imieniem pierwszego polskiego króla, ale i wywołuje z przeszłości początek istnienia Polic. Bo właśnie z Bolesławem Krzywoustym, który podbił Pomorze Zachodnie i zapoczątkował jego chrystianizację wiąże się pośrednio, choć wyraziście historia naszego miasta. Szerzej na ten temat piszemy w osobnym artykule „Dlaczego Krzywousty?”.

Sobotnia uroczystość na placu – już oficjalnie – Bolesława Krzywoustego, zgromadziła wiele bardzo dostojnych osób. Na zaproszenie Burmistrza wzięli w niej udział przedstawiciele 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Bolesława Krzywoustego – przybył zastępca dowódcy – gen. bryg. Jacek Ostrowski, który razem z Burmistrzem odsłonił popiersie księcia. Wykonane w tej samej konwencji, co herb przed Urzędem Miejskim. Żołnierze 12 Dywizji przez całą uroczystość pełnili wartę honorową.

W spotkaniu wziął udział Starosta Policki, Andrzej Bednarek, razem z małżonką (zarazem radną gminy), obecny był wiceburmistrz Jakub Pisański, było kilkoro radnych Rady Miejskiej, nie zabrakło przewodniczącego Rady Miejskiej – Andrzeja Rogowskiego, był Witold Król – były, długoletni przewodniczący Rady. Stawiło się dwóch kapłanów – wicedziekan, ks. kanonik Waldemar Szczurowski, proboszcz Jasienicy i ks. prałat Jan Kazieczko – honorowy obywatel naszego miasta. Byli też: naczelnik Wydziału Oświaty i Kultury UM – Witold Stefański, dyrektor MOK – Anna Ryl i przewodnicząca RO nr 2 – Krystyna Seweryńczyk. Powiat, oprócz Starosty reprezentował wiceprzewodniczący Rady – Janusz Szwyd, zarazem szef powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej współrządzącej powiatem i gminą. Dostrzegliśmy kilku pracowników Urzędu Miejskiego w Policach i – oczywiście – grono mieszkańców Starego Miasta.

Uroczystość trwała krótko, niespełna pół godziny, „12.21” – zakomunikował na zakończenie spotkania Burmistrz Polic, który lubi precyzyjnie określać ramy czasowe każdego zdarzenia.

Trzebieska”Promenada im. A. Doby”

W sobotę, 11 września 2021 r., punktualnie o godzinie 14.00 rozpoczęła się w Trzebieży uroczystość oficjalnego otwarcia nowo odbudowanej promenady. Połączona z nadaniem jej imienia sławnego kajakarza Aleksandra Doby.
Zaproszono wielu gości, z Polic, Szczecina, Polski (m.in. kajakarze ze Swarzędza) i Niemiec, większość stawiła się niezawodnie i wszystko przebiegłoby doskonale, gdyby nie… nagła burza. Najpierw nieco kropiło, ale gdy licznych gości zaproszono do przecięcia symbolicznej wstęgi – lunął rzęsisty deszcz, któremu towarzyszyły błyskawice i grzmoty.
Nie było innej rady – część oficjalna musiała zostać zakończona, Na szczęście organizatorzy zaplanowali część drugą, towarzyską: wykwintny poczęstunek w wielkim namiocie na skraju osirowskiego terenu.

Zmoknięci uczestnicy uroczystości szybko odzyskali humor, udało się nawet wygłosić kilka okazjonalnych przemówień, a burza przeszła szybko i znów pojawiło się słońce. Pomimo kaprysów pogody promenada zyskała patrona.
W planach, jak wszystkim wiadomo, jest jeszcze wzniesienie pomnika Aleksandra Doby w pobliżu wieży widokowej, ale na realizację zamierzenia jeszcze trochę (niedługo) musimy poczekać.
Prezentujemy dwa zdjęcia, nie mieliśmy parasola, więc więcej nie dało się zrobić. Próbowaliśmy skorzystać z wieży widokowej, lecz jak zaczęło grzmieć i błyskać – czym prędzej opuściliśmy stanowisko, bo zrobiło się niebezpiecznie. Przypuszczamy, że więcej fotek zaprezentuje nasz kolega, Mariusz Hałgas (Wirtualne Police), wyposażony był w sztormiak i parasol, więc usiłował pogodzić wykonywanie zdjęć z trzymaniem umbrelli nad głową.

Pożegnanie proboszcza
(albo: rewolucja w parafii)

W niedzielę, 29 sierpnia, ksiądz kanonik Waldemar Gasztkowski odprawieniem sumy w intencji parafian, po 15 latach proboszczowskiej posługi w polickim kościele św. Kazimierza, pożegnał się z wiernymi. 1 września ma objąć parafię Przemienienia Pańskiego w dalekich Mieszkowicach.

Wraz z nim, kilka dni wcześniej, do innych parafii odeszło trzech dotychczasowych wikarych. Czwarty ksiądz odszedł już z końcem maja, od 1 czerwca został rezydentem w Seminarium Duchownym w Szczecinie. W  Policach, „na placu boju” pozostało dwóch księży pomocników, również mających status rezydentów. 1) Tym samym cały dotychczasowy zespół duszpasterski został odwołany.

Od 1 września posługę podejmie kolejny proboszcz (ks. dr Piotr Gałas), któremu pomagać będzie trzech nowych wikarych.

Długa policka tradycja duszpasterska, zapoczątkowana przez ks. Jana Kazieczkę, kontynuowana przez ks. Leszka Koniecznego i przez 15 lat budowana przez ks. Gasztkowskiego została przerwana. Do arcytrudnej, największej robotniczej parafii Kościoła Szczecińsko-Kamieńskiego, przychodzą ludzie nowi. Zapewne pełni najlepszych chęci, ale nie znający specyfiki społeczności miasta, którą w ogromnym stopniu scala wspólnota zatrudnienia w jednym, gigantycznym, zakładzie przemysłowym.

O ile zmiany proboszczów są w życiu Kościoła rzeczą normalną, to jednak rzadko się zdarza, aby w dużej parafii w jednym momencie likwidowano całą ekipę duszpasterską. Zwykle odbywa się to „na zakładkę”. Odchodził konkretny proboszcz, ale, przynajmniej przez jakiś czas, pozostawali wikarzy, ułatwiający nowemu rządcy rozpoznanie miejsca i jego uwarunkowań. Tymczasem w Policach nastąpiła rewolucja. Naturalne pytanie brzmi po prostu: dlaczego?

Le roi est mort, vive le roi! (Umarł król, niech żyje król!)

Odpowiedzi nie udzieliła pożegnalna Msza św. o której wspomnieliśmy na początku artykułu. Raczej pogłębiła wymiar znaków zapytania. Przede wszystkim wiernych było relatywnie mało. Owszem. kościół był zapełniony, lecz liczba uczestników uroczystości nie przekroczyła 500 osób. Niespełna 2% parafian… 2)

Nas uderzyły liczne nieobecności. Przede wszystkim tzw. zawodowych katolików, których przez 15 lat namnożyło się pełno. Podczas publicznych uroczystości, zwłaszcza wykraczających poza mury kościoła istniała spora konkurencja między chętnymi do trzymania drążków baldachimu lub podtrzymywania ramion kapłana niosącego monstrancję. Z kolei w trakcie okazjonalnych, a specyficznych dla Polic patriotycznych nabożeństw, ławki świątyni zapełniali „działacze i krzykacze” z różnych środowisk, szczególnie politycznych. Poczty sztandarowe, delegacje służb mundurowych, uniformy, szarfy, białe rękawiczki, pełne dostojeństwa miny – klasyczne obrazki z kościoła. A w dniu pożegnania?

Pustka. Honor policzan strzymali jedynie liczni samorządowcy gminy i niezawodny (jak zawsze)  przewodniczący Rady Powiatu w osobie Cezarego Arciszewskiego (z Małżonką). Gminę reprezentowali: wiceburmistrz Maciej Greinert (burmistrz Diakun musiał pojechać do Kołbacza, zaproszony na dożynki archidiecezjalne); przewodniczący Rady – Andrzej Rogowski, radny Piotr Diakun oraz: wspólnie, ale odrębnie, delegacja Wydziału Oświaty i Kultury z naczelnikiem Witoldem Stefańskim na czele. Przedstawicieli zarządu, innych radnych i urzędników powiatu nie było.

Pojawiły się delegacje kilku wspólnot i środowisk parafii i na tym koniec. Dziwił brak księży – choćby symbolicznej reprezentacji środowiska dekanalnego, ostatecznie odchodzący ksiądz Proboszcz przez wiele lat był dziekanem. Wiadomo, niedziela, niekorzystna godzina pożegnalnej Mszy św., kolidująca z parafialnymi, ale przy odrobinie dobrej woli można to było inaczej zorganizować.

Za tydzień (5 września) o tej samej godzinie rozpocznie się „oficjalna instalacja” nowego ks. Proboszcza. Chyba się na nią wybierzemy, aby zobaczyć wczoraj nieobecnych, którzy tym razem będą, aby się „wkupić” w łaski kolejnego rządcy ogromnej parafii. Wybory coraz bliżej. Le roi est mort, vive le roi!

Do skromnych wymiarów niedzielnej uroczystości dostosowały się wypowiedzi. Krótkie kazanie, dość zwięzłe podziękowanie ks. Waldemara na koniec, mikrolaudacje liderów grup wręczających kwiaty i okolicznościowe podarunki. Być może kameralny format pożegnania był tak zaprojektowany przez odchodzącego Proboszcza. Być może zadecydowały o tym jakieś inne względy. Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy.

Co wiemy o tle zdarzeń?

W sposób pewny – niewiele. Zaskoczeniem jest tempo: odejście w czerwcu pierwszego z wikarych, potem, w połowie sierpnia informacja o odwołaniu kolejnych trzech, wreszcie mocno niespodziewanie, na 9 dni przed zdarzeniem – wpleciona w ogłoszenia zapowiedź odejścia proboszcza. Jak ustaliliśmy nie wiedzieli o tym nawet kapłani dekanatu. Dekret Metropolity został im dostarczony później.

Próba wyjaśnienia przyczyn pośpiechu, a przede wszystkim powodów „rewolucji” jest mocno utrudniona. Tak zresztą, jak i cała komunikacja ze strukturami zachodniopomorskiego Kościoła. Od stycznia br., a już na pewno od czasu wypłynięcia na forum opinii publicznej relacji Jego Ekscelencji i śp. ks. Andrzeja Dymera, czyli od lutego 2021, zachodniopomorskie sprawy wewnątrzkościelne spowija milczenie. Rzecznik prasowy kurii podał się w lutym do dymisji, nowego nie powołano, nie ma się do kogo zwrócić poszukując informacji.

Co gorsza sam Metropolita unika kontaktu ze społecznością podległego mu Kościoła. Pojawia się publicznie tylko wtedy, gdy musi, większość powinności spada na barki JE ks. prof. Henryka Wejmana, biskupa pomocniczego. Sam Ksiądz Arcybiskup zdyspensował się nawet od „listów” i „słów” pasterskich. Nie było żadnej wypowiedzi po śmierci ks. Dymera, nie było tradycyjnego „Listu” na I niedzielę Wielkiego Postu, nie ma jakiegoś przygotowania/komentarza przed beatyfikacją Prymasa Tysiąclecia (12 IX), jednym słowem: nie ma nic. Są to obyczaje może i dobre w Siedlcach lub Sandomierzu, ale w Szczecinie i Policach trudne do zaakceptowania.

Natura nie znosi próżni. Nic więc dziwnego, że brak wyjaśnień powodów nagłego demontażu obsady ważnej polickiej parafii, zaowocował mnogością dociekań, hipotez i plotek.

Odrzucając te ostatnie (bo już nam ucho spuchło od „sensacyjnych” informacji) możemy z góry wykluczyć jakiekolwiek naruszenia prawa, tak świeckiego, jak i kanonicznego. Coś stało się w parafii, ale zdarzenie lub proces (ciąg zdarzeń) nie naruszyły osobistych kapłańskich dyspozycji członków dotychczasowego zespołu. Gdyby było inaczej – ks. kanonik Gasztkowski nie otrzymałby kolejnego probostwa, a jego byli wikarzy całkiem dobrych kolejnych miejsc pracy duszpasterskiej.

Więc o co poszło?

Po maksymalnie wnikliwym rozważeniu – rzecz jasna w miarę możliwości – wszystkich znanych nam zdarzeń doszliśmy do przekonania, że pozostaje stara zasada: jak nie wiadomo o co chodzi – musi chodzić o pieniądze. To oczywiście tylko hipoteza, ale ona jedna tłumaczy gwałtowne rozproszenie całego zespołu. Prawdopodobnie parafia, a wraz z nią zespół duszpasterski popadła w duże problemy finansowe. Powodem był lockdown, długie ograniczenie liczby wiernych w kościołach, przesunięcia I Komunii św., odwoływanie chrzcin i ślubów oraz – jak mniemamy – zaniechanie kolędy na przełomie 2020/2021. Chociaż parafia jest duża do świątyni regularnie uczęszcza jakieś 12-13 procent wiernych. Wizytę kolędową przyjmuje przynajmniej kilkadziesiąt procent parafian, a ofiary są szczodre, bo policzanie do skąpców nie należą. W ostatnim czasie owych wpływów nie było, pojawiły się problemy, a wraz z nimi wewnętrzne nieporozumienia. Napięcia się wzmogły, jeden z księży zaczął się zapożyczać u parafian i wpadł w pętlę zadłużeń, pozostali sarkali. Gordyjski węzeł trzeba było przeciąć i właśnie obserwujemy skutki tego zabiegu: odwołanie całego zespołu duszpasterskiego. Jeżeli mamy rację (hipoteza) to tak mniej więcej było.

Czy można mówić o czyjejkolwiek winie?

Naszym zdaniem nie, raczej o nieprzewidzianych, a nawet niemożliwych do przewidzenia uwarunkowaniach. Decyzja Metropolity zaistniałe problemy w tej chwili kończy, nowy proboszcz zacznie działać wraz z nowym zespołem wikarych, jedyna trudność w tym, że nowo powołana obsada parafii Polic i ich specyfiki nie zna, a rok, dwa lata upłyną nim uwarunkowania pozna i znajdzie stosowne klucze do duszpasterskich starań. Czas pokaże, czy wyzwaniom podoła.

Co jeszcze trzeba dodać?

W trakcie pożegnalnej Mszy św. zabrakło nam jakiejkolwiek laudacji na część odchodzącego Proboszcza. Piętnaście aktywnych lat to czas długi, w kalendarzu dokonań ks. Waldemara zapisów jest wiele. Nieśmiało, ograniczony czasem, próbował je wymienić Cezary Arciszewski, lecz poza nim nikt się nie pokusił o jakieś podsumowanie. Dziwne, ale prawdziwe.

Krótką syntezę najważniejszych osiągnięć Proboszcza przedstawił nasz kolega, policki dziennikarz Mariusz Hałgas w bardzo przyjaznej relacji z opisywanej uroczystości, połączonej z – jak zawsze świetnym – fotoreportażem. Zobacz:

https://police24.pl/police-informacje/4693-podziekowali-proboszczowi-za-15-lat-poslugi-w-policach-foto.html

Quod scripsi, scripsi!

Jan Antoni Kłys

„Magazyn Policki”

1) Rezydent – ksiądz zamieszkujący na terenie parafii i pomagający w pracach duszpasterskich, lecz bez nałożonych obowiązków wikariusza. Z różnych powodów nie włącza się w pełny sposób w prace w parafii. Dotyczy to np. księży emerytów, studentów, doktorantów, księży pracujących etatowo w urzędach kościelnych, naukowców zatrudnionych na uczelniach kościelnych lub świeckich, czy księży na urlopach zdrowotnych.

Rezydentami mogą być też biskupi niepracujący w danej diecezji, ale na jej terenie zamieszkujący.

Tyle Wikipedia. Ze swej strony dodamy, że status rezydentów miewają niekiedy i księża odsunięci od pełnej posługi z uwagi na wykroczenia wobec prawa kanonicznego.

2) wg: „Niedziela szczecińsko-kamieńska” 8/2003 policka parafia liczyła wtedy 28 498 wiernych. Dziś jest ich pewnie blisko 30 tys., może nawet „z okładem”.

Odznaczenie Prezydenta RP dla Mariana Siwieli

Na zdjęciu: Druh Marian Siwiela, 24 lipca br. w kościele w Jasienicy. Foto: „Magazyn Policki”.

Police, 25 sierpnia 2021 r. Jak nas poinformował ks. Kanonik Waldemar Szczurowski (proboszcz Jasienicy i duszpasterz strażaków): „Druh Marian Siwiela, Prezes Oddziału Powiatowego OSP RP w Policach, decyzją Prezydenta RP, został odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności”. Prezesowi serdecznie gratulujemy, a ks. Kanonikowi dziękujemy za informację.